Pozbycie się
plastiku w łazience było dla mnie bardzo łatwe. Z jednym wyjątkiem – produkty
do higieny jamy ustnej. Wymiana szczoteczki nie była problematyczna. Cena
bambusowej szczoteczki nie jest przerażająca, nie mogę jednak tego powiedzieć o
pozostałych produktach. Ich koszty mogą przekraczać nawet 70 zł. Chociaż w
kwestii ekologicznych produktów przymykam oko na wysokie ceny, to kiedy widzę
kawałek nitki za 30 zł, słyszę cichutki szloch mojego portfela.
BAMBUSOWA SZCZOTECZKA
Bambusowe
szczoteczki stosuję już od bardzo dawna. Przetestowałam wiele marek i powiem tak – szczoteczka jak szczoteczka, wszystkie myją tak
samo. Warto jednak wybierać te, które od spodu są poryte specjalną farbą, w ten
sposób unikniemy gnicia trzonka. Przez moją łazienkę przewinęło się sporo marek
szczoteczek. Tym razem zdecydowałam się na taką ze sklepu minieco. Do tej
pory jest to najtańsza szczoteczka, jaką znalazłam podczas przeszukiwania
ekologicznych drogerii. Więcej o bambusowych szczoteczkach pisałam tutaj.
PŁYN DO PŁUKANIA UST
Wszystkie
sklepowe płyny do płukania ust są dla mnie za mocne. Dodatkowo ich skład też
pozostawia wiele do życzenia. Kupno lepszego płynu, nie jest problemem, ale ich
cena już tak. Najdroższy płyn, jaki znalazłam, kosztował ponad 70 zł. Skład
naturalnych płynów do płukania jamy ustnej jest tak niewyrafinowany, że z
łatwością jego składniki znajdziemy w kuchennych szufladach. Swój płyn
postanowiłam przygotować sama. Przeczytałam kilka przepisów z tej strony,
a następnie zrobiłam swoją zmodyfikowaną wersję z tego, co miałam pod ręką. Nie
jestem wielką fanką kosmetyków DIY. Nie licząc peelingu do ciała, nie udało mi
się nigdy stworzyć niczego, co by mnie jakoś zachwyciło. Do czasu aż
przygotowałam sama płyn do płukania ust. Do jego przygotowania użyłam – tak jak
wcześniej wspomniałam – tego, co miałam w kuchennej szafie. Zaparzyłam czystek
i liście szałwii i dodałam trochę goździków. Do ostudzonego naparu trafiło
kilka kropel olejku eterycznego legendarny mix, który jest mieszkanką pięciu olejków: goździkowego, cynamonowego,
eukaliptusowego, cytrynowego i rozmarynowego oraz kilka kropel amolu. Nie chce
zabrzmieć jak Pani z reklamy płynu do mycia naczyń, ale – ten płyn to prawdziwa
rewelacja! Jest bardzo odświeżający i wyjątkowo delikatny. Zrobienie go zajmuje
tyle, co zaparzenie herbaty. Na półce trzymam go do trzech dni, a po tym czasie
przygotowuje nowy.
Może wygląd nie jest zniewalający, ale efekt już tak. Warto spróbować samemu wykonać płyn do płukania ust.
PASTA DO ZĘBÓW
Z pastą miałam duży kłopot i chyba dlatego przez cały
czas na moją półkę trafiały pasty w plastikowej tubce. Raz zrobiłam pastę
domowej roboty, ale w ogóle mi to nie podeszło i raczej eksperymentować z
domowymi pastami nie będę. Widziałam też pasty w tabletkach i innych fikuśnych
formach. Nie wykluczam, że z ciekawości kiedyś je przetestuje, na ten moment
jednak zdecydowałam się na pastę w słoiczku. Zamawiając szczoteczki, dorzuciłam
do koszyka pastę marki BEN&ANNA. Pastę można kupić z fluorem i bez. Do
wyboru, do koloru i według uznania, i poglądów. Wcześniej bardzo długo
wzbraniałam się przed kupieniem pasty w słoiczku, ponieważ jedyną opcją, która
mi się wyświetlała, była ta z marki Georganics, która kosztuje prawie 50 zł.
Chyba nie muszę nikomu mówić, jaki jest studencki przelicznik i ile czego można
kupić za te pieniądze. Pasta od BEN&ANNA jest o połowę tańsza, więc
postanowiłam przestać się opierać i wypróbować.
Pasta ma bardzo miętowy i przyjemny posmak. Nie przypomina past domowej roboty. Dla mnie to duży plus.
NIĆ DENTYSTYCZNA
Oho, a co tutaj robi ten plastikowy brzydal? No
niestety, nie wszystko jest tak idealnie. Mam nić dentystyczną w plastikowym
opakowaniu. Ostatnio jedna z dziewczyn na grupie Zero Waste poleciła mi nić z
serii Jordan Green, która jest sprzedawana w tekturowym opakowaniu. Jej
cena to około 13 zł, wiec jest dużo tańsza od innych eko nici, ale niestety
wciąż droższa od tych zapakowanych w plastik. Już miałam polecieć i kupić, żeby
wszystko się ładnie prezentowało na blogu, ale na szczęście się opanowałam.
Wykorzystam najpierw do końca to, co mam. Nici z Rossmanna się nigdzie nie
ulotnią i będą tam na mnie czekać jeszcze długo, więc nie ma pośpiechu. W końcu
wykorzystywanie do samego końca tego, co się ma i niekupowanie jest najbardziej
ekologiczne.
W kwestii higieny jamy ustnej wiele osób stosuje różne
metody. Niektórzy myją zęby wyłącznie pastą, inni do całego pakietu dodają
jeszcze ssanie oleju i czyszczenie języka specjalnym przyrządem. To już kwestia
indywidualna każdego człowieka. Dla mnie taki pakiet jest wystarczający i
bardzo ciesze się, że udało mi się w końcu wprowadzić bezplastikowe
alternatywy.
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza