Ostatnio podzieliłam się z wami tym, co osiągnęłam dzięki
zero waste. Dzisiaj chciałabym trochę pomarudzić i opowiedzieć o tym, co mnie
irytuje. Nie ukrywam, że znalezienie wad zajęło mi o wiele mniej czasu. Chociaż
odpowiedzialna za to może być moja mało optymistyczna natura, a nie wady jako
takie.
GO HARD OR GO HOME
Ten punkt można przypisać chyba wszystkiemu, co robimy w
życiu. Nie ważne, czy mówimy o ekologii, weganizmie, ćwiczeniach na siłowni.
Zawsze i wszędzie trafi się grupa ludzi, którzy będą wytykać Ci błędy. Wszystko
robisz źle i nie tak, jak życzy sobie ta druga osoba. A przecież tylko tamta
osoba wie, jak powinno się żyć. Strach podzielić się jakimś odkryciem z innym,
bo zaraz ktoś zarzuci, że przecież to wcale nie jest ekologiczne. Kiedy
pokazujesz komuś sojowe kiełbaski, zaraz ktoś krzyczy, że są w plastiku. Jeśli kupisz
mięso do własnego pudełka, to za chwilę ktoś się oburza, że mięso nie jest ekologiczne.
O ile opinie obcych ludzi można zignorować, to śmieszkowania bliskich już nie.
Gdybym dostawała złotówkę za każde: „taka pani ekologiczna jesteś, a robisz tak”,
to byłoby mnie już stać na powiększony zestaw popcornu w kinie. Czasami myślę,
że ludzie tylko czekają, żeby zobaczyć nas z plastikową butelką, aby
triumfalnie wytknąć nam naszą hipokryzję.
OGRANICZAM SIĘ
Zdarza się, że zanim coś kupię, to chorobliwe długo
podejmuje decyzję. Bywa tak, że po dwóch miesiącach rozmyślań, wychodzę z
założenia, że jednak tego nie potrzebuję. Jednak przez te dwa miesiące
obsesyjnie przeglądam stronę lub odwiedzam sklep, w którym jest dana rzecz.
Analizuje godzinami, czy coś będzie mi potrzebne lub nie. Przeważnie decyzję
podejmuje szybko, o sprawie zapominam i problem z głowy. Bywają jednak takie przedmioty,
które nie dają mi spokoju.
WSZYSCY WIEDZĄ, ŻE TY WIESZ
Na samym początku było to dla mnie miłe. Ludzie wiedzieli, że
interesuję się tematem ograniczania śmieci i często wysyłali informacje
dotyczące środowiska. Wymieniali ze mną swoje spostrzeżenia i obawy, co było
miło. Na dłuższą metę, jednak jest to męczące. Film o tym, jak ktoś maltretuje
zwierzęta, jak gdzieś płonie nielegalne wysypisko śmieci lub artykuł o łamanych
prawach ludzi uświadamia mi moją niemoc, która prowadzi do następnego punktu.
WIELKIE SMUTKI
Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. To chyba złota zasada
życia. Im więcej czytam o przemysłowej hodowli zwierząt, globalnym ociepleniu, sytuacji
pracowników w szwalniach oraz wpływie plastiku na naszą planetę, to mam najzwyklejszego
doła. Czuję ogromną niemoc i smutek, że tak wielu ludzi ignoruje problem.
REPTYLIANIE I EKOLODZY W JEDNYM WORZE
To nie podstawówka i tutaj nikt mnie nie gnębi za moje
wybory. Jednak głęboko pod skórą czuję, że ludzie się dziwnie patrzą. Kiedy
mówię o ograniczaniu mięsa, śmieci i etycznych wyborach konsumenckich, niektórzy
kategoryzują to jako „coś nienormalnego” i dają mi tę samą etykietkę, co ludziom
wierzącym w płaską ziemię lub ludzkie jaszczurki mieszkające na naszej
planecie.
Nie zawsze jest łatwo, ale korzyści płynące z zero waste są
znacznie większe. Powyższe powody bywają męczące, ale nie przeszło mi przez
głowę, żeby dla świętego spokoju wrócić do starych nawyków. O pozytywach
płynących z ZW pisałam więcej tutaj. Mam nadzieję, że podzielicie się
swoimi opiniami na temat tego, co was irytuje lub smuci.
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza